Nobody's blues but mine - Blues i Siostrzeństwo

          Pewnego razu będąc w Krakowie, znajomi zabrali mnie do księgarni Massolit, jednego z bardziej klimatycznych miejsc w jakich byłam. Natknęłam się tam na książkę o zachęcającym tytule Blues legacies and Black feminism, a że cierpię na chroniczny syndrom wydawania połowy wypłaty w księgarniach, od razu tę pozycję zakupiłam. Przyznam, że nie przeczytałam jej jeszcze do końca ale jest to tak ciekawy temat, że już bardzo chciałabym go poruszyć.



Parę słów wstępu
 
          Zaczynając od etymologii: blues - nazwa gatunku pochodzi od określenia blues devils, określającego depresję, melancholię, a także delirium tremens, czyli po polsku majaczenie alkoholowe. Blues powstał na początku XX wieku w Stanach Zjednoczonych i wywodzi się z religijnej muzyki afrykańskiej tzw. negro spirituals, pieśni, które były tworzone przez afrykańskich niewolników.

Po okresie niewolnictwa, zarówno mężczyźni oraz kobiety otrzymali wolność i mogli zacząć kierować swoim życiem i podejmować własne decyzje. Nagle można było podróżować, edukować się, a nawet nic nie robić, jeżeli pozwalała na to sytuacja materialna. Przede wszystkim jednak nareszcie można było samemu wybrać partnera. Teksty piosenek dotyczyły więc głównie miłości, związków seksualnych, pracy, podróży a także polityki i nierówności rasowych. Piosenki charakteryzowały się łatwością w poruszaniu niewygodnych tematów i łamaniem tabu.

Angela Y. Davis skupia się na czołowych kobietach bluesa, Gertrude "Ma" Rainey, Bessie Smith i Billie Holiday, ich wpływu na rozwój gatunku a także rozwój myśli feministycznej w środowisku czarnoskórych Amerykanek. Gertrude "Ma" Rainey, znana jako Matka Bluesa, jako pierwsza miała wystąpić na żywo wykonując utwory z bluesowego repertuaru, a śpiewana przez Mamie Smith piosenka Crazy Blues autorstwa Perry Bradforda uznawana jest za pierwsze bluesowe nagranie.


Gertrude "Ma"Rainey

Kobiece utwory dotyczyły utrapień przytrafiających się w codziennym życiu, w tekstach często pojawiał się niewierny kochanek, złamane serce czy przemoc domowa.  Mimo wyraźnego wówczas podziału na to co kobiece a co męskie, teksty rzadko dotyczyły małżeństwa, domu czy słabej, biernej kobiety. Wręcz przeciwnie – bohaterki tekstów nie akceptowały bierności i bezsilności, wyrażały sprzeciw. Akcentowały to, że kobieta ma prawo do szacunku i do decydowania o sobie. Uważa się, że dzięki bezpośrednim bluesowym piosenkom, temat przemocy, gwałtu i innych nadużyć względem kobiet zaczął być bardziej dostrzegany w środowisku.

Łamanie stereotypów

          Gertrude, Bessie i później Billy były także przedstawicielkami nowego typu kobiety – niezależnej, kreatywnej i znającej swoją seksualność, co w tamtych czasach było dość szokujące. Śpiewały o tym, że mają ochotę się zabawić, pójść do baru porządnie się napić i uprawiać miłość, zarówno hetero, jak i homoseksualną. Zresztą Gertrude była znana ze swojego niezaspokojonego apetytu na seks, a Bessie z mocnej głowy i łatwości, z jaką potrafiła pokonać mężczyzn w piciu.


Z drugiej strony pierwsze czarnoskóre feministki, Fannie Barrier Williams, Ida B. Wells czy Mary Church Teller, identyfikujące się z robotniczą klasą średnią, uznawały bohaterki bluesowych piosenek za kobiety upadłe, które należy ratować. Według nich, jedynymi właściwymi wartościami były cnota i czystość. W swojej ocenie nie brały niestety pod uwagę faktu, że kobiety nie należą do jednej klasy społecznej a perspektywy różniły się w zależności od grupy, do której się należało, zamożności i wyedukowania.


Bessie Smith

Porady i krąg wsparcia
          Bezpośredniość i otwarcie z jakim poruszało się trudne tematy w bluesie, pomogły kobietom zdać sobie sprawę, że wiele problemów i przykrości dotyczy więcej osób niż im się wydaje, że nie są z nimi same. Dzięki tekstom, zawierającym rady i przestrogi dla innych kobiet oraz charakterystycznej formie utworów typu call and response (dos. zawołanie i odpowiedź), zaczęła się rodzić świadomość i siostrzeństwo. Słuchając muzyki, mogły zwyczajnie poczuć ulgę i upewnić się,  że warto dzielić się swoimi problemami i mówić o nich na głos. Niektóre może nawet poczuły się zainspirowane do działania.

Nawiązując - zauważyłam, że idea siostrzeństwa przeżywa ostatnio kolejną młodość, dużo się o tym mówi i naprawdę bardzo mnie to cieszy. Po pierwsze, uważam, że poczucie przynależności do jakiejś wspólnoty bądź grupy, jest bardzo istotne w życiu każdego człowieka a razem można zdziałać dużo więcej niż samemu. Po drugie, jak w przypadku Gertrude "Ma" Rainey i Bessie Smith, samo dzielenie się doświadczeniem i dobrą radą w kryzysowych sytuacjach czy trudnych momentach codzienności może zdziałać cuda. Więc dziewczyny, zamiast rywalizować i oceniać się nawzajem - wspierajmy się, kochajmy i pomagajmy sobie nawzajem, bo jak nie my to kto? <3



Komentarze

Popularne posty